Tadeusz Janukiewicz, z zawodu technik dentystyczny, wniósł wkład w rozwój podziemnej filatelistyki: w czasie internowania tworzył znaczki i stemple. Kolekcję swoich znaczków z politycznego podziemia, wraz ze zbiorem kartek okolicznościowych i znaczków innych twórców, przekazał poznańskiemu archiwum.
Tworzenie znaczków pocztowych stało się dla Tadeusza Janukiewicza swoistym sposobem na przetrwanie czasu więzienia w stanie wojennym. W okresie dziesięciomiesięcznego odosobnienia wykonał całe serie i zestawy.
Przed internowaniem pan Tadeusz pracował przez kilkanaście lat w Szpitalu Wojskowym w Szczecinie. Po podpisaniu porozumień sierpniowych zaangażował się w tworzenie „Solidarności”.W grudniu 1981 r. został zwolniony z pracy i internowany. By ów czas odosobnienia nie był czasem zmarnowanym, T. Janukiewicz wypełnił go nietypowo: angażując się w tworzenie antypaństwowych znaczków i stempli.
- To była forma sprzeciwu, a zarazem coś, co sprawiało mi dużą satysfakcję i pozwalało zająć czas. To był mój sposób na nudę – wyjaśnia.
Wzory do znaczków powstawały pierwotnie z gipsu, potem z masy dentystycznej. Odbijane były jak stemple.
- Taka technika pozwalała na wykonywanie szczegółowych projektów. Jakość odbitek także była nie najlepsza – mówi były opozycjonista. Niemniej, znaczki powstawały – przeważnie po kilkadziesiąt sztuk z każdego wzoru i były potajemnie rozprowadzane wśród internowanych oraz przemycane na zewnątrz.
Wreszcie przyszedł czas na doskonalenie techniki: T. Janukiewicz wykorzystał swój talent techniczny i zaczął wytwarzać matryce z blachy z puszek, umieszczane w ramce – po to, by można było używać ich do wykonywania wielu odbitek. Dzieła nabrały też barw – dzięki wykorzystaniu tuszu z pisaków. By wyglądały zupełnie jak znaczki, należało zrobić dziurki na brzegach.
- Urządzenie do dziurkowania wykonał mój syn i przeszmuglował mi podczas odwiedzin – mówi pan Tadeusz.
Oczywiście, dzieła filatelistyczne były skrzętnie ukrywane przed strażnikami. Podczas zwolnienia z zakładu T. Janukiewicz miał dużo szczęścia: wraz z nim na wolność „wyszły” jego znaczki.
- Nie miałem szans tego wszystkiego ukryć. Szczęśliwie trafiłem na ludzkiego strażnika. Wziął kilka znaczków, a resztę pozwolił mi zabrać. Byłem zaskoczony – wspomina były internowany.
W lipcu 1983 r. T. Janukiewicz musiał opuścić kraj. Najtrudniej było przejść przez kontrolę celną. Tu znów w ocaleniu znaczków wytworzonych w więzieniu dopomógł uśmiech losu i zapobiegliwość pana Tadeusza.
- Zapakowałem wszystko związane ze znaczkami do jednego z koszy. Starałem się o to, by sprawdzono go na końcu. A że dokładne przeszukiwanie wszystkich bagaży trwało bardzo długo, to zaproponowałem celnikom wspólne napicie się. Czas upływał, a terminy goniły. Przeszukali większość naszych bagaży, a na ostatni kosz w końcu machnęli ręką – opowiada pan Tadeusz.
Tak znaczki trafiły do Szwecji, gdzie T. Janukiewicz podjął pracę w laboratorium protetycznym w Sztokholmie. Po przejściu na emeryturę postanowił wrócić do Polski. Wybór padł na Wielkopolskę – rodzinne strony żony byłego internowanego. I tak znaczki z podziemia, po długotrwałej podróży wróciły do Polski i trafiły do poznańskiego archiwum.
- Słyszałem, że takie znaczki osiągają wśród kolekcjonerów wysokie ceny. Nieraz mówiono mi, żebym sprzedał moją kolekcję. Jakoś nie potrafiłbym jednak wymienić tych znaczków na pieniądze. To część mojego życia. I część historii naszego kraju – mówi pan Tadeusz.
Źródło: „Polska Głos Wielkopolski”