Na skróty
- Forum
- Zareklamuj swój gabinet
- Izby Lekarskie w Polsce
- Partnerzy portalu
- Magazyn Stomatologiczny
- Wydawnictwo
Czelej - Wydawnictwo
PZWL - Wydawnictwo
Med Tour Press Int. - new! Katalog firm
- Dodaj gabinet
- Poradnik dentysty
- Organizacje
- Turystyka stomatologiczna
- Marketing stomatologiczny
- Dotacje z UE
- KORONAWIRUS
- Dental TV
- new! Czas na urlop!
- Relacje z targów i imprez

- 24-04-2014
Za ok. 10 lat może praktycznie zabraknąć lekarskich rąk do pracy – alarmuje „Dziennik Gazeta Prawna” w wydaniu z dnia 14.03.2014 r. Minister zdrowia próbuje skrócić kolejki do lekarzy żonglując czasem medyków, tymczasem problem tkwi gdzie indziej: w za małej liczbie medyków na rynku. To efekt demografii, która jaka jest, widzi każdy, kto choć trochę interesuje się rzeczywistością wokół siebie; i skutek kształcenia zbyt małej liczby lekarzy oraz tego, że studia medyczne i stomatologiczne plus pozostałe kształcenie podyplomowe i specjalizacyjne trwają wiele lat. W polskiej służbie zdrowia mamy lukę pokoleniową, której przyczyn jest kilka, mamy też coraz więcej ludzi starszych, brakuje dobrze pracującego systemu zbierającego informacje i przetwarzającego je, aby uzyskać dane do planowania kształcenia i rozwoju kadr medycznych w kraju. Takie rozwiązania działają w innych państwach; u nas ciężar planowania spoczywa na konsultantach wojewódzkich, ale limit przyjęć na studia reguluje minister zdrowia. Inna sprawa to zarzucane środowisku lekarskiemu kontrolowanie liczby młodych lekarzy, która mogłaby wejść na rynek.
– Tajemnicą poliszynela jest to, że braki w niektórych specjalnościach są spowodowane polityką środowisk lekarskich. W Polsce brakuje endokrynologów i kardiologów, a także okulistów. Między innymi dlatego, że konsultanci nie zgłaszają zapotrzebowania na miejsca, broniąc interesów lokalnych grup zawodowych, które boją się młodszych konkurentów – mówi dr Adam Kozierkiewicz z Instytutu Zdrowia Publicznego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Chętnych u nas na studia medyczne i stomatologiczne nie brakuje – co widać po wskaźnikach liczby kandydatów w walce o jeden indeks. Ci, którzy nie dostaną się w Polsce na studia, wyjeżdżają kształcić się do innego kraju, np. na Słowację. Tak mogło zrobić już kilkaset osób.
Jednym z wielkich kolejnych problemów jest zatrzymanie młodych, wykształconych lekarzy w zawodzie i w Polsce. W latach 90-tych, kiedy profesja lekarza była jeszcze słabo wynagradzana, wielu młodych medyków po otrzymaniu dyplomu rezygnowało z kariery w lecznictwie, zyskując zdecydowanie lepsze perspektywy w farmacji czy w prywatnych firmach badawczo-rozwojowych; wielu innych wyjechało za granicę. Kolejny problem, który rzutuje na liczbę lekarzy w Polsce i problem kolejek, to wąska ścieżka do rozpoczęcia kariery zawodowej. Po 5,6-letnich studiach absolwenta czeka staż kończący się egzaminem. Teoretycznie mógłby potem podjąć pracę, ale...:
- Taki lekarz może pracować tylko w teorii – przekonuje Bogumiła Sutkowska, przewodnicząca Komisji Wyższego Szkolnictwa Medycznego Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polski. – W praktyce nikt nie zatrudni lekarza bez specjalizacji, nie opłaca się to ani zakładom opieki zdrowotnej, ani samym lekarzom.
Zatem medyka czeka kolejne 5 lat nauki w celu zdobycia specjalizacji.
Wśród propozycji na skrócenie kolejek pojawił się pomysł na inne rozdzielenie kompetencji między lekarzem rodzinnym a specjalistą, ale to akurat nie rozwiąże problemu długiego czasu oczekiwania na wizytę u specjalisty. Tu trzeba prawdziwie innowacyjnego „sprzątania” bałaganu: w samym systemie lecznictwa, w zarządzaniu lecznicami i finansowaniu placówek medycznych oraz w systemie kształcenia kadr medycznych.
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”