Student
Ankieta

- 28-03-2014
Niedawno przedstawialiśmy wam nasze za i przeciw odnośnie pójścia na specjalizację ze stomatologii dziecięcej. Teraz postanowiliśmy zapytać osoby, które już są na specjalizacji z tej dziedziny, albo szykują się na dostanie na nią, co sądzą o swoim wyborze, czym się kierowali. Czy żałują swoich decyzji oraz jak układa im się praca z dziećmi.
Julka, w trakcie pierwszego roku specjalizacji
Na studiach zawsze lubiłam przyjmować dzieciaczki, zawsze sprawiało mi to dużą radość. Nie miałam problemu z nawiązaniem kontaktu z małymi pacjentami, zawsze przychodziło mi to dość naturalnie. Dzieci mnie słuchały i wychodziły zadowolone. Z tego powodu w trakcie przygotowań do egzaminu myślałam tylko o tym, żeby uzyskać wystarczającą liczbę punktów na specjalizację ze stomatologii dziecięcej. I udało się. Jestem na pierwszym roku. Minęło raptem parę miesięcy, ale przyznam szczerze, że miałam już parę chwil zwątpienia, czy dobrze wybrałam. Nie miałam małej liczby punktów, mogłam wybierać w dziedzinach, ale zdecydowałam się na stomatologię dziecięcą. W jednostce klinicznej często przytrafiają się tzw. "ciężkie przypadki": dzieci upośledzone, niewspółpracujące. Czasem po dniu takich ciężkich przypadków przychodziłam przepracowana i ze świadomością uzyskania średnich efektów, jeśli chodzi o leczenie i współpracę z pacjentem, i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Do dorosłego pacjenta podchodzi się zupełnie inaczej. Dorosły przychodzi do nas na fotel i po prostu go leczymy. W przypadku pracy z dziećmi liczy się podejście i czasami ogromne zapasy cierpliwości. Po ciężkich dniach przychodzą jednak następne, lepsze i złe myśl szybko przechodzą. Najpiękniejszą nagrodą jest to, jak dzieciaki – przychodząc na następną wizytę – wręczają ci własnoręcznie wykonaną laurkę. To niesamowicie dodaje sił człowiekowi i sprawia, że wierzy się, iż jest się na właściwej zawodowej drodze.
Agnieszka, stażystka, która chce dostać się na specjalizację ze stomatologii dziecięcej
Bardzo lubię pracę z dziećmi. Przez studia raczej ukierunkowywałam się na ortodoncję, ale mierzę realnie i dlatego ostatecznie będę składała papiery na dziecięcą. Interesują mnie określone zagadnienia ze stomatologii dziecięcej, mianowicie leczenie zębów stałych u dzieci z niezakończonym rozwojem wierzchołków korzeni. To bardzo ciekawe zagadnienie dla mnie. Czas pokaże, czy dostanę się. Jedyne, czego się boję, to ewentualność, że po pewnym czasie po prostu mi się znudzi. Mówiąc kolokwialnie, że nie będę mogła patrzeć na dzieci. Chociaż, rozmawiając i obserwując starszych lekarzy dentystów, którzy od dawna specjalizują się w dziedzinie stomatologii dziecięcej, myślę, że chyba większej części specjalistów bardziej grozi przysłowiowa znieczulica. Na płacz, na narzekanie dzieci. Nie reagują na to. Po prostu leczą. Nie chciałabym, żeby tak było w moim przypadku. Zdaję sobie sprawę, że jest mało naprawdę dobrych specjalistów z dziedziny zajmującej się właśnie młodymi pacjentami. Między innymi dlatego uważam to za swoją szansę.
Ola, 2 rok specjalizacji
Dzieci są w porządku. Choć nie ukrywam, że na specjalizację ze stomatologii dziecięcej poszłam bez przekonania. Moim marzeniem od zawsze była ortodoncja. Niestety nieuchwytnym. Dlatego też zdecydowałam się na specjalizację z dziecięcej, która może mi zapewnić dodatkowe punkty na specjalizację z ortodoncji. Oczywiście droga do tego jest strasznie trudna, wielu już tak próbowało. Aby takie punkty dostać, należy otrzymać z końcowego egzaminu specjalizacyjnego ocenę bardzo dobrą. Egzamin ten jest jednak naprawdę ciężki, wielu ludzi najzwyczajniej w świecie po prostu go oblewa, nie mogąc w pełni skończyć specjalizacji. Niektóre osoby podchodzą do niego po parę razy. No, ale trzeba walczyć. To właśnie z powodu niedostania się na specjalizację z ortodoncji poszłam na stomatologię dziecięcą. Tak naprawdę i tam, i tu pracuje się z maluchami. Co więcej: myślę, że dziecięca może dostarczyć dużo satysfakcji. Natomiast ortodoncja jest bardziej prestiżowa.
Źródło: Opracowanie własne