„Służba zdrowia w Polsce nigdy nie miała się dobrze. Ale w końcu widać światełko w tunelu. Porozumienie rządu z rezydentami to pierwszy krok, żeby spać spokojnie. Tylko najpierw trzeba otrząsnąć się z koszmaru, jaki dzisiaj mamy” – optymistycznie donosi „Gazeta Olsztyńska” w wyd. z dn. 12.02.2018 r. Kluczem do rozwiązania miałyby być wyższe nakłady na służbę zdrowia. Problem w tym, że z badań wynika, iż tylko 20 proc. Polaków byłaby skłonna zgodzić się na polepszenie sytuacji w polskim lecznictwie kosztem wyższych opłat. Wielu Polaków woli bowiem inwestować w leczenie prywatne niż w publiczne.
— Nie jestem w stanie dopłacać na publiczną służbę zdrowia — mówi kobieta, która prowadzi działalność gospodarczą. — Nie chcę lać pieniędzy w nieszczelny system. Ale jestem skłonna dodatkowo prywatnie się ubezpieczyć, żeby czuć się bezpieczniej. Nie uważam, że dużo płacę na służbę zdrowia, ale gdy tylko pomyślę, co dostaję w zamian, to uważam, że przepłacam. Mam poczucie, że rozbojem w biały dzień jest ubezpieczenie społeczne.

Lekarze przyjmujący w prywatnych placówkach cieszą się większym zaufaniem pacjenta. Aż 65 proc. dorosłych Polaków negatywnie ocenia publiczną służbę zdrowia, a prawie połowa kiepsko ocenia ponadto działania rządu w sprawie jej naprawienia. Dotyczy to działań podejmowanych w celu zmniejszenia biurokracji i zwiększenia liczby lekarzy specjalistów.

1/3 Polaków chce zwiększania wynagrodzeń lekarzy, aby nie musieli szukać pracy za granicą – odkąd jesteśmy członkiem Unii Europejskiej, nasz kraj opuściło 10 500 lekarzy, 2000 stomatologów i ponad 17 000 pielęgniarek. Obecnie w Polsce na 1000 mieszkańców przypada zaledwie 2,3 lekarza, co daje nam najgorszy wynik w całej Unii.
Źródło: „Gazeta Olsztyńska”