Pacjent
- Warto wiedzieć
- Coś na ząb
- Wybielanie zębów
- Choroby i leczenie
- Estetyka
- Higiena
- Ciekawostki ...
- Dowiedz się jak...
- Forum
- Baza gabinetów
- Pytania do ekspertów
- Subskrypcja
- Ogłoszenia - Pacjent
- Partnerzy portalu
- Tagi
- Bruksizm
- Ciąża a zęby
- Dental TV
- Kamień nazębny
- Korony
- Leczenie kanałowe
- Licówki
- Mosty
- Strach przed dentystą
- Vademecum Pacjenta
- Zęby mądrości
- Znieczulenia

- 30-06-2008
Dziennikarze „Gazety Krakowskiej” przeprowadzili analizę porównawczą cen, jakie obowiązują u stomatologów w różnych rejonach kraju. Okazało się, że najdrożej jest w Krakowie. W Warszawie - wydawać by się mogło, że to najdroższe polskie miasto – stomatolog zażyczy sobie o kilka – kilkanaście procent mniej od krakowskiego kolegi po fachu.
Statystyczny mieszkaniec Krakowa, Nowego Sącza i Tarnowa wydał w zeszłym roku średnio 600 złotych na wizyty i leczenie u prywatnych specjalistów. Najtańsi stomatolodzy przyjmują w Nowym Sączu. Za ekstrakcję zęba zapłacimy tam ok. 60 zł. W Krakowie od 120 do 180 zł. W Tarnowie i Chrzanowie obowiązuje średnia regionalna, czyli ok. 70 – 150 zł za wyrwanie zęba.
Jeśli statystyczny Małopolanin przeznacza rocznie ok. 600 zł na wizyty w prywatnych gabinetach lekarskich, to warszawiak lub wrocławianin zapłaci dwa razy mniej.
Podobnie jest w kosztami leczenia w niepublicznych przychodniach. Warszawa znów jest dwa razy tańsza od Krakowa. Dotyczy to już nie tylko usług stomatologicznych, ale większości świadczeń medycznych.
Wyśrubowane ceny krakowskich specjalistów napędzają koszty leczenia w całej okolicy. Z tego powodu mieszkaniec Małopolski ma małe szanse na znalezienie tańszego specjalisty; szczególnie w większym mieście. Koszty leczenia w Tarnowie lub w Nowym Sączu są niewiele niższe od obowiązujących pod Wawelem. Taniej jest już w Warszawie.
Kraków ogólnie jest drogim miastem – i nie wiadomo, czy wynika to z bliskiego sąsiedztwa Smoczej Jamy. Niemniej, pacjenci z tamtych rejonów na pewno nie mają lekko – ich zdrowie kosztuje dwukrotnie więcej niż mieszkańców stolicy.
Źródło: „Gazeta Krakowska”