Dziecko
Ankieta
- 24-03-2010
Obowiązujące od początku tego roku przepisy wprowadziły likwidację dopłat do wypełnień dentystycznych. Lekarze uważają tę decyzję za swoiste kuriozum na skalę europejską i kompletny absurd.
- NFZ niewiele zaoszczędzi, a my wracamy do poziomu leczenia sprzed 20 lat! – tak wypowiada się dr Robert Stępień, wiceprezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie.
Dla pacjenta prawo takie oznacza, że jeśli interesują go całkowicie darmowe świadczenia stomatologiczne, musi liczyć się z tym, że plomba będzie albo z amalgamatu, albo chemoutwardzalna. W opinii lekarzy pacjentowi serwuje się wątpliwą możliwość wyboru: jedynie między dwoma produktami, które w porównaniu do plomb światłoutwardzalnych są mniej estetyczne, gorzej przylegają do tkanek zęba (są przez to mniej szczelne) i mniej trwałe.
Wg specjalistów kuriozum polega a tym, że NFZ likwidując dopłaty, jednocześnie zastrzega w umowach kontraktowych zawieranych ze stomatologami „obowiązek postępowania diagnostycznego i terapeutycznego zgodnego ze współczesnymi metodami i najnowszymi osiągnięciami medycyny”.
Koszyk jest, ale musi być jednoznacznie zapisane, co pacjent ma zagwarantowane w ramach ubezpieczenia – taką informację otrzymali dziennikarze „Dziennika Polskiego” w biurze prasowym centrali funduszu. Tymczasem już po kilku pierwszych tygodniach nowego roku dentyści zauważają, że sporego odsetka pacjentów nie stać na nowoczesne, będące standardem w innych krajach, leczenie zęba za ok. 100 zł
O gwarantowane darmowe leczenie zębów nie muszą się martwić kobiety w ciąży i podczas połogu, ani dzieci – do ukończenia 18 roku życia. Teoretycznie – ponieważ z powodu braku specjalistów chcących przyjmować dzieci w ramach kontraktu, opieka stomatologiczna nad młodym pokoleniem jeśli gdzieniegdzie istnieje, to poważnie kuleje. W efekcie polskie dzieci mają średnio 5,4 zęba zniszczonego przez próchnicę, podczas gdy ich rówieśnicy z Zachodu Europy – zaledwie 1.
Źródło: „Dziennik Polski”