Dziecko
Ankieta

- 09-10-2017
Choć współcześnie często krytykujemy czasy PRL-u, to obowiązująca w poprzednim systemie gospodarczym powszechna opieka stomatologiczna w szkole była rozwiązaniem bardzo dobrym. Uważają tak nawet ci, którzy mają nieprzyjemne wspomnienia zwierzane z leczeniem zębów u szkolnego dentysty. Obecnie dentystów w szkołach nie ma; więc uczniom zęby psują się na potęgę – pomimo powszechnego dostępu do nowoczesnej profilaktyki i bardzo skutecznych środków do higieny jamy ustnej oraz pomimo postępu, jaki dokonał się w stomatologii. Z porównania liczby higienistek i dentystów, którzy pracują w szkołach, wynika, że tych pierwszych jest dużo, natomiast szkolny stomatolog to już luksus. Tymczasem obecność dentysty w szkole nie powinna być uznawana za fanaberię, ale powinien być to taki sam standard, jak obecność pielęgniarek.
Plusem jest, że uruchamianiem gabinetów zainteresowane są samorządy lokalne. Minusem, że nie ma co liczyć na dodatkowe wsparcie finansowe w dużych kwotach i udzielane systematycznie ze strony rządowej. Samorządowcy radzą zatem sobie, jak mogą, starając się zadbać o zdrowie zębów dzieci w szkołach i przedszkolach. Przykładowo: dentyści odwiedzają czasem szkoły, w których nie ma gabinetu stomatologicznego i przeprowadzają tam przeglądy stomatologiczne. Tam, gdzie nie ma dochodzącego dentysty, samorządy nawiązują współpracę z lokalnymi ośrodkami zdrowia lub bezpośrednio z gabinetami dentystycznymi.
Są to jednak jedynie akcje lokalne, podejmowane cyklicznie, okresowo lub jednorazowo. To wprawdzie bardzo dobre inicjatywy dla zdrowia zębów młodego pokolenia, ale to też jednocześnie za mało, aby poprawiły się znacząco statystyki krajowe dotyczące chorób jamy ustnej u dzieci, szczególnie w odniesieniu do próchnicy.
Źródło: Opracowanie własne