Student
Ankieta
- 03-03-2008
Studenci sygnalizują, że dyplomy ukończenia studiów, które otrzymują, są wypełnione w sposób budzący spore wątpliwości. Chodzi o angielskojęzyczne wersje dokumentów, które zawierają takie sformułowania jak: „was granted the degree of LICENCJAT”, „was granted the degree of LEKARZ” albo „was granted the degree of DENTYSTA”.
Zgodnie z postanowieniami prawnymi, dyplomy są wypełnione jak najbardziej prawidłowo. Według Biura Uznawalności Wykształcenia i Wymian Międzynarodowych, jednej z komórek Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu, zażalenia studentów na dziwnie, ich zdaniem, wypełnione dyplomy, są bezzasadne. Młodzi ludzie argumentują, że za granicą ich dyplomy mogą nie zostać uznane, ponieważ nikomu z tamtejszych urzędników nie będzie się chciało dociekać, co też może oznaczać polskie słowo „lekarz” czy „licencjat”. „Nikt nie zrozumie, czy słowo "licencjat" określa moje wykształcenie, czy może chodzi tu np. o licencję na pilotowanie jumbo jeta” - czytamy wypowiedź jednej ze studentek, zamieszczoną w „Gazecie Wyborczej”.
Władze uczelni argumentują, że nie będą tłumaczyć tytułów, bo tego im robić nie wolno. Jeśli zezwoli na to Ministerstwo Edukacji, wówczas sformułowania zawarte w dyplomach będą tłumaczone przez profesjonalistów. Studenci żalą się, że po kilku latach nauki otrzymują mało wartościowy papierek, z którego treści nie wynika zrozumiale, jaki tytuł otrzymał absolwent konkretnego kierunku studiów.
Zawodowi tłumacze nie tłumaczą tytułów umieszczanych w dyplomach z dwóch powodów:
-
muszą przestrzegać obowiązujących przepisów prawnych;
-
z powodu występujących różnice w systemach edukacyjnych rozmaitych państw świata nie stosuje się obcojęzycznych słów – zamienników do zdobytych na polskich uczelniach tytułów.
Pomimo istniejących sztywnych przepisów ministerialnych, niektóre uczelnie w Polsce wydają swoim absolwentom dyplomy z prawidłowymi tłumaczeniami najważniejszych punktów dokumentu. Bywają jednak i takie, które wydają dyplomy z takim oto „kwiatkiem”: „obtained the final grade DOBRY PLUS”.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”