Pacjent
- Warto wiedzieć
- Coś na ząb
- Wybielanie zębów
- Choroby i leczenie
- Estetyka
- Higiena
- Ciekawostki ...
- Dowiedz się jak...
- Forum
- Baza gabinetów
- Pytania do ekspertów
- Subskrypcja
- Ogłoszenia - Pacjent
- Partnerzy portalu
- Tagi
- Bruksizm
- Ciąża a zęby
- Dental TV
- Kamień nazębny
- Korony
- Leczenie kanałowe
- Licówki
- Mosty
- Strach przed dentystą
- Vademecum Pacjenta
- Zęby mądrości
- Znieczulenia
- 14-02-2013
W województwie lubuskim prawie połowa stomatologów mających kontrakty z NFZ nie wydała przyznanych środków przeznaczonych na lakowanie i przeglądy zębów. Niedowykonania te to prawdziwy ewenement – istnieją w tym regionie kraju już od kilku lat. Powodów, dla których dentyści nie wykorzystują w pełni przyznanych środków, jest kilka.
- Nie wszyscy stomatolodzy chętnie leczą dzieci, bo to nie są łatwi pacjenci. Dorośli boją się dentysty, a co dopiero maluchy czy nastolatki. Trzeba mieć do nich nie tylko podejście, ale i cierpliwość. Innym powodem niedowykonań jest brak wiedzy rodziców na temat tego, co należy się dzieciom u stomatologa przyjmującego w ramach umowy z NFZ. Oferta jest znacznie bogatsza niż w przypadku dorosłych. Dzieciom, oprócz leczenia, należą się także zabiegi profilaktyczne jak lakowanie szóstek czy lakierowanie zębów stałych co kilka miesięcy. Na wizytę można podejść już z kilkumiesięcznym dzieckiem – przekonuje Sylwia Malcher-Nowak,rzeczniczka lubuskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.
Niejeden rodzic woli, aby dziecko u stomatologa leczone było w ramach prywatnych wizyt. Cenią spotkania adaptacyjne, dzieci lubią kąciki zabaw i kolorowe plomby. Rodzice zwracają uwagę też na inne podejście stomatologa leczącego malucha prywatnie.
Na brak pracy i chęci współpracy ze strony nauczycieli nie narzeka stomatolog przyjmujący w jednej z zielonogórskich szkół. Rodzice są zadowoleni z działania szkolnego gabinetu, cenią możliwość zarejestrowania dziecka na wizytę zaraz po lekcjach – w ten sposób nie muszą się martwić, że popołudniem będą musieli szukać czynnego gabinetu gdzieś w mieście.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”