Dziecko
Ankieta
- 10-09-2009
Gazeta „Fakt” zamieściła felieton, którego autor, obecnie 40-latek, wspomina dawny system, kiedy opieka stomatologiczna w szkole była na porządku dziennym; podobnie jak obecność higienistki, która razem z lekarzem szkolnym lub felczerem przeprowadzała okresowe kontrole stanu zdrowia uczniów. Dziecko u stomatologa lub u lekarza medycyny ogólnej bywało częściej niż ma to miejsce teraz.
„To szkolna higienistka prostym badaniem przyłapała mnie, że z moimi oczami coś nie bardzo i bez okularów się nie obejdzie. Innym razem szkolna dentystka podczas okresowej kontroli zauważyła dziurkę w zębie i sprawnie ją załatała” - wspomina autor.
„Cokolwiek by mówić o komunie, to tamten model byt dobry. Co mamy dziś w zamian?”.
Zmiana systemu ustrojowego w naszym kraju nie wyszła, niestety, na dobre opiece medycznej w szkołach. Zlikwidowane gabinety lekarskie i stomatologiczne, higienistki biegające od szkoły do szkoły i dyżurujące w placówkach oświatowych jedynie w określone dni tygodnia a nie na co dzień, dzieci, które u lekarza bywają okazjonalnie.
„W szkole dostawałem szczepionki, bytem regularnie oglądany przez higienistkę, czyściłem zęby jakimś obrzydliwym fluorem, miałem robione testy wydolnościowe i badany poziom tłuszczu (wtedy całkiem niemały). Mówiąc krótko, rodzice mieli z głowy problem tak zwanego biegania ze mną po lekarzach” - oto treściwa charakterystyka tego, co zniknęło z placówek oświatowych.
Źródło: „Fakt”