Leczenie zębów swoich lub dziecka na ubezpieczenie z NFZ? Tak, ale tylko w nielicznych, wybranych gabinetach. I na dodatek w bardzo ograniczonym, jak na możliwości współczesnej stomatologii, zakresie usług, i tylko przy wykorzystaniu materiałów określonych przepisami a nie potrzebami pacjenta. Jeśli dorzucić do tego masę biurokracji, którą dentyści muszą wykonać podczas prowadzenia gabinetu działającego w ramach kontraktu z Funduszem Zdrowia, trudno się dziwić, że z roku na rok ubywa gabinetów, w których można podjąć darmowe leczenie zębów.

Część dentystów zerwała kontrakty również z uwagi na niedoszacowanie kosztów ponoszonych na realizację usług stomatologicznych w ramach kontraktu.

- Lekarze nie chcą być buchalterami. Nie mają ochoty spędzać pół dnia na wypisywaniu papierków, a następnie wysyłać raporty i oczekiwać, czy zostaną zaakceptowane przez NFZ. Bo inaczej grozi im kara finansowa i zerwanie kontraktu. Zdarzały się też przypadki, kiedy pacjent krążył od gabinetu do gabinetu i nagle system informował, że konkretna usługa została sfinansowana przez NFZ gdzie indziej . Co w takim wypadku ma zrobić dentysta? Gonić pacjenta? System jest kulawy. Poza tym nakład środków na stomatologię z roku na rok maleje, i to drastycznie. Wszystko dlatego, że zajmują się tym urzędnicy, a nie lekarze. Urzędnikom chodzi wyłącznie o wydanie jak najmniejszej ilości pieniędzy – mówi Witold Borkowski, specjalista stomatologii dziecięcej.

O tym, jaka jest dysproporcja w skali finansowania usług w ramach kontaktu w odniesieniu do rzeczywistych potrzeb społeczeństwa w zakresie leczenia stomatologicznego, świadczą twarde dane: w zeszłym roku NFZ przeznaczył na leczenie stomatologiczne zaledwie 1,8 mld zł. W tym samym czasie z prywatnych kieszeni Polacy na ten sam cel wydali ponad 8 mld zł.

Źródło: „Polska Dziennik Zachodni”