W Toruniu powstało nowoczesne Centrum Stomatologii. I choć uruchomienie inwestycji cieszy, cieniem na to kładzie się czas oczekiwania na świadczenia stomatologiczne.

W przypadku niektórych pacjentów sytuacja jest patowa. W takiej znalazła się mama 14-letniej dziewczynki. Dziecku z racji wieku nie przysługuje już refundowane leczenie wady zgryzu, zatem za całe leczenie ortodontyczne płaci się z własnej kieszeni.

- Córka jest pod opieką ortodontki. Ta stwierdziła, że aby to drogie leczenie miało sens, konieczne jest wyrwanie dwóch ósemek u góry. Dała skierowanie. Nie chciałam ryzykować i iść byle gdzie, tylko do specjalistycznej przychodni. Zadzwoniłam więc do centrum stomatologii przy ul. Przedzamcze, żeby zapytać, na kiedy mogę zapisać dziecko do wyrwania. Dowiedziałam się, że mam zgłosić się w przyszłym roku. To jakaś kpina – mówi kobieta. Dodaje, że w takiej sytuacji ekstrakcja zęba musi być przeprowadzona prywatnie. Koszt zabiegu dla dwóch zębów to 260 zł.

Dr Jerzy Jakubiak, szef stomatologii w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Toruniu, przyznaje, że sytuacja jest patowa. Powodem istnienia takich zdarzeń są ograniczenia wynikające z kontraktu z NFZ oraz z niedoborów kadrowych.

- (...) Pacjenci chcą przychodzić do nas, bo mają zaufanie. Jednak nawet jeśli zwiększyliby mi kontrakt wielokrotnie, potrzebuję przede wszystkim ludzi. Teraz robię tyle, na ile mam podpisany kontrakt. Od stycznia będę miał więcej chirurgów stomatologów. Tych specjalistów brakuje. Kształcą się, a potem pracują w prywatnych gabinetach. Na szczęście, mam czternastu rezydentów, którzy muszą u mnie być przez 3-5 lat. Taki jest wymóg Ministerstwa Zdrowia, które finansuje rezydentów – mówi dyr. Jakubiak. Zaznacza też, że z ortodontami jest równie trudno – obecnie zatrudnione są 2 specjalistki, każda na pół etatu.

Obecnie trwają rozmowy z NFZ na temat uruchomienia w nowym centrum pogotowia stomatologicznego.

Źródło: „Nowości”