Nie tylko w Polsce małe dzieci mają już zaawansowaną próchnicę. W Nowej Zelandii również. Naukowcy uważają, że to wynik ubóstwa, wskutek którego ludzi nie stać na chodzenie do dentysty, a często także na zakup szczoteczki i pasty. Z powodu braku troski o higienę jamy ustnej, próchnica może tak silnie zniszczyć zęby, że będą się one nadawać jedynie do ekstrakcji – także w ilości większej niż 1 sztuka. Tak stało się w przypadku 4-letniej dziewczynki, której trzeba było usunąć wszystkie zęby mleczne z powodu zaawansowanej postaci choroby. To niejedyny taki przypadek.

W latach 2015/2016 w Nowej Zelandii przebadano dzieci pod kątem zdrowia jamy ustnej. Ze sporządzonego raportu wyłonił się nieciekawy obraz: tysiące małoletnich mieszkańców wyspy ma zaawansowaną próchnicę, a wiele z dzieci trafiło do szpitala z powodu chorych zębów, które trzeba było usunąć. Koszt każdej ekstrakcji w znieczuleniu ogólnym to ok. 4 tys. dolarów. Dla publicznej służby zdrowia i podatników są to znaczne obciążenia finansowe.

Dr Rob Beaglehole, współautor wspomnianego wyżej raportu o stanie zdrowia jamy ustnej dzieci w Nowej Zelandii, powiedział, że próchnica jest chorobą ubóstwa. Słabe zęby i zdrowie jamy ustnej powodują w życiu każdego dziecka efekt domina: ekstrakcje zębów skutkują wzrostem ryzyka wystąpienia problemów ortodontycznych i periodontologicznych. Tych natomiast nie da się rozwiązać bez dużych nakładów finansowych – już najczyściej z kieszeni prywatnej.

Z badań wynika, że posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego oraz nakłady na publiczną służbę zdrowia gwarantują, że młodzi Nowozelandczycy pomimo wszystko mogą korzystać z darmowej opieki stomatologicznej. Ów parasol ochronny znika jednak wraz z ukończeniem 18 lat. Wtedy właśnie zaczyna się opisany wyżej efekt domina.

Wg opinii dra Roba Beagleholego kluczem do zatrzymania tej powtarzającej się sytuacji jest edukacja dorosłych. Wskazuje też na to, że dobrze wyedukowany dorosły odrzuci wszelkie zabobonne wierzenia i skupi się na tym, aby przekazać nabytą nową wiedzę dzieciom.